poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rozdział 3. Shy? NEVER!

   Dni do koncertu szybko zleciały. Victoria w nowym wydaniu czuła się o niebo lepiej. Trzeba się z tym zgodzić. Tori prezentowała się się olśniewająco. Uśmiech z twarzy jej nie schodził, oczy także miały miły wyraz. Przez ten czas nic się nie zmieniło. Główna bohaterka nadal była tą samą cichą, skromną, zamkniętą w sobie dziewczyną, jednak jej pewność siebie rosła z każdym momentem. Dwa dni przez sobotą, czyli w czwartek, odebrała zadziwiający telefon.
- Halo? Victoria? - mówił głos w słuchawce.
- T-tak, a o co chodzi? - zapytała zdezorientowana.
- Pewnie mnie nie pamiętasz... ale to dla mnie miał być twój numer, wtedy.. w MC . - usprawiedliwił się chłopak.
Miał rację. Victoria zapomniała o całym zdarzeniu. Była przekonana, a raczej pewna, że nieznajomy nie zadzwoni.
- Pamiętam, pamiętam..coś się stało? - mówiąc to chciała jak najszybciej odłożyć słuchawkę.
- Oj.. wybacz, nawet się nie przedstawiłem. Na imię mi Thomas, ale znajomi mówią na mnie Tom. - rozmawiając był chyba podekscytowany zdarzeniem, ale też denerwował się.
- Część Thomas. - odparła Tori zrezygnowana.
- Możesz śmiało mówić mi Tom! - mówił to z wielkim zadowoleniem (może dumą?), które dawało się odczuć rozmawiając z nim.
- Nie. Dzięki, zostanę przy Thomas. - naprawdę chciała odłożyć tą słuchawkę, bo ten cały chłopak działał jej na nerwy. Czemu? Może te jego ciągłe podniecenie? Twierdziła, że nie będzie chamska i pozwoli mu dokończyć to co zaczął.
- Jak wolisz... Słuchaj.. - w myśli Victori zaczynały krążyć obrazki, kiedy to ten cały Tom zaprasza właśnie ją na imprezę - w sobotę organizuję imprezę - nie myliła się... chociaż bardzo chciała... - miałabyś ochotę wpaść? Zaraz wyślę ci ad... - i tu nie dokończył, bo Tori weszła mu w słowo.
- Wybacz, ale nie. Mam już plany na tę sobotę - powiedziała uradowana. Chłopak wyczuł chyba nutkę radości w jej głosie, bo przez parę chwil się nie odzywał. Nagle spytał:
- To może jutro? Mogłabyś poświęcić chwilkę dla mnie? - chyba się uśmiechał - poszlibyśmy na spacer, a potem na lody, czy coś w tym stylu.
- Chyba nie, naprawdę przykro mi, do końca tygodnia mam urwanie głowy, może kiedy indziej - kłamała jak z nut - ojej... muszę już kończyć! Brat mnie woła, cześć!
*Tori*
  Po co ja odbierałam ten telefon?! Uniknęłabym tych wszystkich niezręcznych tematów. Właściwie, to czemu odmówiłam? Przecież miałam czas. "Tori! Co ty gadasz. Ty nie potrafisz nawet ustać w jedym miejscu sam na sam z chłopakiem, a co dopiero spotkać się z nim!" podpowiadał rozum. A co w takim razie serce mówi? "Nie trać szansy! Korzystaj z tego, że chłopak chce się z tobą umówić i daj mu szansę. Przełam w końcu twoją nieśmiałość!" O taaak. Wydaje mi się, że w tym przypadku serce wygrało starcie. Jestem już pełnoletnia. Nigdy nie miałam chłopaka. A teraz nagle ktoś chce się ze mną umówić, a ja odmawiam. To prawda wstydziłam się płci przeciwnej (nie wliczając w to mojego brata). Z moich rozmyślań wybudził mnie John.
- Hej, mała. O czym tak zawzięcie myślisz? - zapytał z troską.
- No, bo wiesz... - i tu opowiedziałam mu całą historię,  on pogrążył się w rozmyśleniach. 
- Nie chcę nic mówić, ale musisz do tego przywyknąć! - zaśmiał się. - teraz to dopiero będziesz rozchwytywana! - ciągnął z nieschodzącym mu uśmiechem. Mi wcale nie było do żartów. To poważna sytuacja, więc udałam obrażoną.
- Tori.. nie gniewaj się - objął mnie - po prostu mówię co widzę, a naprawdę jest na co popatrzeć - znów się zaśmiał, a ja uderzyłam go lekko w ramię, na znak żeby przestał. Spoważniał.
- Tori, serio, przemyśl to. Teraz wyglądasz sto procent lepiej. Przeszłaś ogromną zmianę w tak krótkim czasie. Nie zmarnuj tego. Nie myślisz czasem o tym, żeby zaufać innym ludziom? Nie mam na myśli od razu zwierzanie się im ze wszystkiego, tylko to, żebyś dała szansę im i sobie.. Przemyśl to. Może właśnie jest ten czas. - ucałował mnie w policzek i wychodząc szepnął - Pamiętaj, że ja bez wzgędu na to co zrobisz będę cię wspierał.
John miał rację. Najwyższa pora na dokończenie tego co zaczęła Kate. Pora na metamorfozę wewnętrzną. Koniec z dokuczliwymi zdaniami na mój temat, koniec z użalaniem się nad sobą, a co najważniejsze KONIEC  z nieśmiałą Victorią!

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak wam się podoba? : >
Cała akcja ( z udziałem chłopaków) rozpocznie się w 4 rozdziale. Czekajcie z niecierpliwością! : ))
Kolejny rozdział dodam jak będzie ... (podnosimy stawkę!) 10 komentarzy ! Dajcie z siebie wszystko, a anonimów proszę o podpisywanie się :>
Nie będę miała już chyba okazji złożyć życzeń zz okazji Nowego Roku, a więc
Życzę Wam moi drodzy, jak najwięcej szczęścia, żebyście Stary Rok pożegnali z One Direction, a Nowy Rok przywitali z jeszcze większą Ich ilością! hahha Wypijcie chociaż raz za nich :DD
A wracając do życzeń, to życzę Wam jeszcze wyyyystkiegoo  czego pragniecie w 2013 roku!
Ja osobiście chcę, żeby ten następny rok był ograniczony w przykre zdarzenia, a wypełniony szczęściem!
Ahaaa... rozdział taki krótki, bo chciałam przeznaczyć tą scenkę w osobnym : )
Miłego czytania , aha i jeszcze coś... zmieniam ankietę. Po mimo dużej ilości głosów na Luisa muszę go wykasować. Nie jestem w stanie pisać o nim. Przepraszam...
Frodo ♥

sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział 2. Change, change, change.

- O nie..! - zaprzeczyłam.
- O TAAAK! No spójrz tylko! Przestaniesz się nad sobą użalać, będziesz wyglądać jak człowiek i do tego ten koncert! Mówię ci, żaden chłopak ci się nie oprze. - próbowała mnie przekonać Kate.
Nagle w drzwiach do mojego pokoju ukazała się sylwetka mojego brata. Czyżby podsłuchiwał? Nie myliłam się...
- Vici... powinnaś się zgodzić. Przecież nic ci to nie zaszkodzi, a jak ci się ie spodoba to po prostu wrócisz do poprzedniego stylu. - powiedział John.
W sumie to ma racje. Co mi szkodzi? Pogorszyć się już przecież nie może..
- No ... dobra - odparłam zrezygnowana.
Kate mimowolnie się uśmiechnęła spojrzała szybko na zegarek, była 16:06, i już wyciągała mnie na miasto. Szłyśmy tak ze sklepu do sklepu nabywając coraz więcej kolorowych reklamówek. Następnie wykończone zakupami udałyśmy się do MC (McDonald's). Nie obyło się bez poznania przez moją przyjaciółkę nowych znajomości w postaci miłych chłopaków. Jadłyśmy tak, gdy nagle ona powiedziała:
- Spójrz! Ten chłopak w rogu nie spuszcza z ciebie wzroku! Pewnie mu się spodobałaś. - mówiła z zadowoleniem. 
- Nie, no co ty. Proszę cię, nie patrz tak na niego... - mruknęłam.
Jednak Kate miała racje. Sama to zauważyłam. W sumie to nie był tak zły. Jego brązowe włosy wspaniale komponowały się z niebieskimi oczami i łagodnymi rysami twarzy. Ubrany był w zwykłe jeansy i biały T-shirt, a do tego założył czerwone buty - Adidas. Kiedy już miałyśmy zamiar wychodzić, ktoś d nas podszedł. Jak się po chwili okazało - był to kasjer.
- Cześć. Mogłabyś podać mi swój numer? - spytał zerkając na mnie spod okularów.
Spojrzałam niepewnie.
- Nie, nie dla mnie! Dla tego chłopaka pod ścianą. - dodał wskazując palcem w prawy róg sali.
Stałam jak słup. Nie odzywałam się w ogóle.
- Tak, pewnie! Jej numer to XXX XXX XXX! - odpowiedziała za mnie Kate.
Gdy wyszłyśmy, nakrzyczałam na nią za to co zrobiła przez momentem, ale w duchy cieszyłam się. Pierwszy raz ktoś zapytał o mój numer. Jednak szybko otrzeźwiałam i uznałam to za jeden głupi żart. Kolejnym "przystankiem: okazał się być fryzjer. Kiedy usiadłam na fotelu zauważyłam, że przede mną nie ma lustra. Jak się potem okazało, nie miałam być wtajemniczona w to co ze mną zrobią. "Świetnie! Teraz jestem pod władaniem Kate." pomyślałam. Jedyne co udało mi się dostrzec to to, że moje proste już włosy zostały poddane prostownicy. Następnie odwiedziłyśmy makijażystkę. Tu również nie miałam szansy  zobaczenia swojego odbicia. Ostatnie miejsce, do którego weszłyśmy okazał się być salonem SPA. Wróciłam do domu całkowicie zmęczona. W końcu było już dość późno. Z niechęcią faktu, iż muszę wstać z wygodnego łóżka, wyczołgałam się i podeszłam do lustra. Nie dowierzałam temu co zobaczyłam. W lustrze stała śliczna blondynka z cudownym uśmiechem i pięknym strojem.(http://stylistki.pl/-i-might-be-in-love-with-you-tobias-223391/) Ja naprawdę tak wyglądam? Może to tylko sen? Różne myśli krążyły mi po głowie. Postanowiłam spytać o zdanie John'a. Weszłam do jego pokoju bez pukania, nie wiedząc, że jest tak też Alexander.
- A pukać umiesz? - usłyszałam.
Wyszłam zza drzwi i zauważyłam jego kolegę.
- Oj.... przepraszam. - jedyne co mogłam powiedzieć onieśmielona.
- Ej! Zaczekaj. - mówił John. - co ci się stało?
- Emm, nic ważnego. Byłam z Kate w mieście i tak wyszło.. - westchnęłam.
Wychodząc usłyszałam głos dobiegający z brata pokoju :
- Niezła ta twoja siostra! - powiedział chyba Alex.
Mimowolnie się uśmiechnęłam do siebie i ruszyłam w stronę pokoju. Rzeczywiście. Nawet dobrze wyglądałam. Postanowiłam pójść w takim wydaniu jutro do szkoły. Ciekawiła mnie opinia innych na mój temat. Wykąpałam się i z uśmiechem na twarzy szybko zasnęłam. Bym móc jutro obudzić się w wyśmienitym nastroju.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Prooooszę was! Komentujcie : cc
I nadal nie wiem kogo wybrać, więc bierzcie też udział w ankiecie - dużo mi ona pomaga.
Kolejny rozdział dodam jak pod tym postem zobaczę 5 komentarzy! : >>
+ przepraszam, że taki krótki :C
------------------------------------------------------------------------------->>> ANKIETA
Frodo ♥

piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 1. A normal day (really?).

   Nastał 18 czerwca. Poniedziałek. Tydzień do zakończenia szkoły.
*Tori*
Wstałam o 7:00. Włączyłam radio, ubrałam szare rurki, białą koszulkę i rozpoczęłam poranną toaletę. Pościeliłam łóżko. Na zegarku widniała godzina 7:20. Szybka pobiegłam do kuchni, aby zrobić kanapki dla mnie oraz brata - do pracy. Zjadłam, złapałam torbę i wychodząc z pokoju natknęłam się na ledwo żyjącego (zapewne po wczorajszej imprezie) John'a.
- Na stole w jadalni zostawiłam ci kanapki, ubierz się szybko, bo za 30 min. przyjedzie po ciebie taksówka do pracy. - powiedziałam na jednym wydechu, zastanawiając się czy czegoś nie pominęłam.
- Jesteś kochana! - odpowiedział całując mnie po bratersku w policzek - o której kończysz? - spytał.
- Dzisiaj wyjątkowo o 13. - powiedziałam łapiąc jedną kanapkę do ręki i zmierzając ku drzwiom.
- To poczekaj na mnie, kończę po 14. - uświadomił mnie starszy brat, po czym rzuciłam krótkie " okej!" i wybiegłam z domu idąc szybkim tempem do szkoły.
Przy wejściu złapałam nie Kate i zaczęła mi opowiadać o nowych zdarzenia z wczorajszych imprez. Mimo, iż nie uczestniczyłam w życiu towarzyskim innych ludzi, dzięki mojej cudownej przyjaciółce, zawsze wiedziałam co? gdzie? i kiedy? Szłyśmy tak szkolnym korytarzem zatrzymując się przy mojej szafce.
- ...a kiedy usłyszałam...Vici, Vici...VICI - mówiła prawie krzycząc Kate - słuchasz mnie w ogóle?
- C-c-co? - odparłam - a tak jasne, John też wczoraj przyszedł dość późno z imprezy. - musiałam udawać, że słucham, ale jak tu słuchać kogokolwiek jak na przeciwko ciebie stoi niejaki Alexander? Alex to kolega mojego brata. Jest dość przystojny. Nie jestem w nim jakoś zakochany czy coś, po prostu - ładny jest. Dzięki temu, że się kumplują mogę czasem zamienić z nim słowo w obecności John'a. Wiem, ze ma dziewczynę i raczej (NAPEWNO) nie jest zainteresowany kimś takim jak ja. Ale kto by był?! Z rozmyślań wyrwała mnie Kate:
- Vici...- ciągnęła - widzę, że coś się dzieje - zauważyła, no tak ona zawsze zauważa - znowu masz tą minę - martwiła się, było widać.
- Nie, no co ty - mówiłam - nie wyspałam się i to dlatego. - miałam nadzieję, że uwierzy.
- Dosyć tego! Nie będziesz mi tu się znowu użalała nad sobą! - mówiła zdenerwowana.
- Ale jak to? Coś sugerujesz? - nie wiedziałam o co jej chodzi.
- Wpadnę do ciebie o 15 i wszystko ci wyjaśnię, teraz muszę lecieć na lekcje, pa! - pobiegła na drugi koniec szkoły pod klasę.
No tak, za 2 min. 8:00. Wypadałoby także iść do sali.
  Wróciłam. Do wakacji dużo nie zostało ( dlatego lekcje są skrócone ). Spojrzałam na zegarek, była 13:15. Przypomniało mi się, że do czasu, kiedy rodzice nie przyjadą ( czyli do niedzieli - 24 czerwiec ) muszę robić obiady, więc wzięłam się za przygotowanie spaghetti.Kiedy skończyłam poszłam do łazienki. Umyłam ręce, uczesałam się, spojrzałam w lustro. Kogo zobaczyłam? W ogóle nie atrakcyjną, pozbawioną kształtów osobę, a mianowicie - MNIE. Szybko otarłam łzę, która zdążyła wydostać się z mokrego już oka. Włączyłam radio i postanowiłam resztę dnia spędzić bez żadnych zmartwień. Sprzątając dom porwałam się rytmom płynącym z głośników. Śpiewałam, tańczyłam i wygłupiałam się jak nigdy dotąd. Z tego wszystkiego nie usłyszałam otwierających się drzwi wejściowych. Pełna dobrego humoru robiłam różne pozy itp., a temu wszystkiemu, jak po chwili zauważyłam, przyglądał się mój brat z uśmiechem na twarzy. Zaczęliśmy się wspólnie śmiać, nie wstydziłam się go, a wręcz przeciwnie - przy niem mogłam być tak naprawdę sobą. Ściszyłam radio i przytuliłam się do John'a. 
- Cześć! - powiedział i odwzajemnił uczucie.
- Cześć! - odpowiedziałam.
- Poczekaj tu. Mam dla ciebie twój zaległy prezent na urodziny. - odparł idąc do swojego pokoju.
Po chwili wrócił. Podał mi małe pudełeczko.
 - Dziękuję! Nie musiałeś! - znów go przytuliłam.
- Już jie bądź taka skromna. - uśmiechnął się - Otwórz! - dodał.
W środku dostrzegłam śliczną bransoletkę z trzema inicjałami : J, K, V. Ku mojemu zdziwieniu było coś jeszcze. Wyciągnęłam dwa bilety.
- Co to za bilety? - zapytałam.
-Przeczytaj. - odpowiedział nadal nie przestając się uśmiechać.
Na dwóch biletach było napisane:
"KONCERT ONE DIRECTION
      23.06.2012r. LONDYN"
Spojrzałam pytającą miną na brata.
- Jeden dla ciebie, a drugi dla Kate! - mówił to z takim podekscytowaniem jakby to on miał tam iść.
- Dziękuję! - powtórzyłam ściskając go.
Pobiegłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Zaczęło mnie interesować kim tak naprawdę jest to całe "One Direction". Nagle do pokoju wparowała Kate. Patrząc na mnie zapytała z podejrzliwym głosem:
- Jesteś w ciąży?
- CO? NIEEE! - zdziwiona jej słowami prawie krzyczałam.
- No, bo w szkole chodzi przybita, a tu tryskasz energią i nie wiem czym jeszcze. Takie zmiany nastroju mają kobiety w .. - nie dokończyła, przerwałam jej.
- HAHAHA - mówiłam z poirytowaniem - najlepiej nie kończ. Otóż jestem w dobrym nastoju, ponieważ dostałam wspaniały prezent od John'a! - tym razem się uśmiechając i  pokazując Kate bilety.
Zaniemówiła. Po chwili cicho spytała:
- Dla kogo ten drugi? - powiedziała to tak cicho, że prawie nie usłyszałam, ale było można wyczuć nutkę nadziei w jej głosie.
- Dal ciebie! - odpowiedziałam, obserwując dziwną reakcje  mojej przyjaciółki.
Krzyczała jak opętana.
- To mój ulubiony zespół! Nie mogę uwierzyć! - powtarzała bez końca.
- Poszukaj ich w internecie, a ja zejdę po coś do picia.
Wchodząc już po schodach ze szklankami w dłoniach usłyszałam znajome mi dźwięki. Czyżby..? Tak! Ta piosenka leciała dzisiaj w radiu i nie powiem, spodobała mi się. Weszłam do pokoju i ujrzałam skaczącą po łóżku Kate. A więc to oni... Pomyślałam oglądając zdjęcia, które nie wyparły na mnie większych emocji.
- No dobra...- mówiłam - cho chciałaś mi powiedzieć?
Ustała na przeciw mnie ręce opierając o moje ramiona i  patrząc mi w oczy. Bałam się tego co miało nadejść.
- Victorio Smith, przeżyjesz dzisiaj coś zupełnie nowego! - ciągnęła podekscytowana, a ja lekko westchnęłam - przeżyjesz całkowitą METAMORFOZE!


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Podoba się? Proszę o szczere opinię :33
I jeszcze proszę o udział w ankiecie, bo głosy cały czas rozkładają się równomiernie, a ja nadal nie wiem kogo wybrać :cc
Kolejny rozdział jest już napisany, ale nie wiem kiedy go dodam... ;D mam zamiar jutro, ale zobaczymy co z tego wyjdzie ; )

CZYTASZ=KOMENTUJESZ                                                  5 KOMENTARZY=KOLEJNY ROZDZIAŁ
Frodo♥

Prolog.

   Czy zastanawialiście się kiedykolwiek jak to jest być niezauważonym człowiekiem? Szarą myszką, pomiataną przez społeczeństwo, uważaną za niezbyt poważną? Myślę, że niektóre z was są podobne do tej osoby, podobne do mnie.
   Mam na imię Victoria. 10 czerwca skończyłam 18 lat. Po za tym, iż mieszkam w jednym z najbardziej odwiedzanym, lubianym, imprezowym mieście na kuli ziemskiej - Londynie, w moim życiu nie dzieje się nic bardziej ekscytującego. Chodzę do colegg'u w centrum miasta. Mam jedną naprawdę zaufaną przyjaciółkę o imieniu Kate( miła szatynka z piwnymi oczami, niewiele wyższa ode mnie, zabawna, z poczuciem humoru, chłopcy wręcz lgną do niej). No, ale przecież nie ma się czemu dziwić, w końcu kto zechciałby rozmawiać z kujonkom o okularach grubszych niż okna. Na co dzień blond włosy związuję w warkocza, czekoladowe oczy podkreślam lekko kilkoma nic nie znaczącymi muśnięciami tuszem. Niestety nic spod okularów nie widać. Po za rzęsami wszystko pozostawiam naturalne. Mój ubiór nie jest rzucający się w oczy ani wyzywający. Określiłabym go raczej jako stonowany, delikatny. Mieszkam w domku jednorodzinnym na obrzeżach miasta. Mam własny pokój koło brata John'a. Moje cztery ściany są koloru zielonego z drobnymi brązowymi elementami. Na szczęście posiadam własną łazienkę, co zaoszczędza mi kłótni z bratem. Rodziców często nie ma w domu. Podróżują. No cóż, taka ich praca. Mama - Rosalie jest fotografem, a tata - Leon kierowcą. Nie w każdej rodzinie jest tak, że to właśnie matka rozwija karierę, a ojciec jej towarzyszy. Nie mam na co narzekać, wszystkiego czego potrzebuję to dostaję, a przez ciągłe wyjazdy rodziców zżyłam się z John'em. A wracając do mojego brata. Jest on na swój sposób przystojny, dziewczyn mu nie brakuje. Śmiało można mu nadać miano typowego podrywacza, jednak kiedy go potrzebuję, zawsze mnie wysłucha. Nie jest człowiekiem pozbawionym uczuć.
   Niedługo koniec szkoły. Rozpoczynają się wakacje. Czas, w którym wiele nastolatek poświęca na wybawienie się puki są młode. Jasne, można i tak, tylko moim zdaniem ładne dziewczyny mają łatwiej. Osobiście wolny czas pożytkuję w sposób dość nietypowy. A mianowicie już zapisałam się na kandydatkę do pracy w MSC ( MilkShake City).
   Jednakże zwykły, spokojny świat Tori rujnuje propozycja Kate, której ona ulega. Czy jej dotychczasowa rutyna zostanie przełamana? Czy Victoria znajdzie nowych przyjaciół, a co więcej, długo wyczekiwaną "wakacyjną miłość" ?

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zapraszam do czytania :]
Mam napisane już 4 rozdziały, czekają tylko żebyście to wy je przeczytali : >>
Rozdział 1 dodam jak pod prologiem znajdą się 2 komentarze :DDD (kto wie może już dzisiaj?)
Frodo♥


czwartek, 27 grudnia 2012

Bohaterowie.

Victoria (18l.) urocza blondynka, ma brata Jona, nie ma problemów z nauką, uczynna, marząca o prawdziwej miłości







Kate (18l.) - najlepsza (i jedyna) przyjaciółka Tori, zwariowana, pełna pomysłów, spontaniczna, chce pomóc Vicki 

Jonh (19l.) - brat Tori, po przykrej sytuacji z przeszłości "bawi się dziewczynami", ale potrafi być miły i czuły, uwielbia swoją siostrę





Alexander (19l.) - najlepszy przyjaciel Jona, podoba mu się Victoria, uczynny, dobrze zbudowany, lubi imprezować











One Direction (18l. - 20l.) - zespół muzyczny, który tworzy 5 przystojnych chłopaków - Niall Horan, Harry Styles, Louis Tommlinson, Liam Payne i Zayn Malik

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że bohaterowie zachęcają już was do częstszego zaglądania na tego bloga : ) 
Typowy blog o One Direction z rozdziałami.
Wasze pomysły na ich losy proszę o wypisanie w komentarzu : >
Posty/rozdziały będę starała  się dodawać systematycznie, osobiście mam już napisane 2 rozdział, które tylko czekają żeby ujrzeć światło dzienne :DD 
Swoje zdanie (krytyka/pochwała/ocena/swoje pomysły) piszcie w komentarzu.
Frodo ♥.